Saturday, November 10, 2012

Dzień 13 Tajlandia/Granica z Laosem

Nad ranem okazało się, że Baron przeżył. Powiem nawet więcej: wyglądał jakby narodził się na nowo. Nasz dzień okazał się wyjątkowo spokojny. Dopiero koło 19.00 wyjeżdżaliśmy na granicę z Laosem więc mieliśmy czas, żeby dojść do siebie po kilku ciężkich dniach. Ja odsypiałem, niektórzy robili zakupy, posilaliśmy się m.in. meksykańskim żarciem, generalnie odpoczywaliśmy. Grzybas z Nikosiem zniknęli nam na kilka godzin. Podobno załatwiali bilety lotnicze, ale ponieważ wrócili z pustymi rękami wnioskuje, że zajmowali się czymś innym... ;)
O 19.00 wsiedliśmy do busika i ruszyliśmy na granice. Podróż przebiegła w miarę sprawnie. Byliśmy zaskoczeni jakością dróg w Tajlandii. Niektóre rejony Polski jeszcze długo niedoczekają się tak równego asfaltu. Późnym wieczorem zaczekowaliśmy się w naszym "luksusowym" hotelu z widokiem ma rzekę, wypiliśmy wieczorne piwko i poszliśmy spać. Choć tak naprawdę prawie nie zmróżyłem oka ponieważ za ścianą mieszkał kogut, któremu porąbały się strefy czasowe i naparzał całą noc. No zabiłbym gościa.

Cytaty dnia:
Doszły go słuchy, ze ów kolega w wolnym czasie nadużywa jego dziewczyny...

No comments:

Post a Comment