Thursday, November 1, 2012

Dzień 4 Yangon


Obudziliśmy się w końcu wyspani i wypoczęci. No i ten widok za oknem...
Okazuje się, że wyprawa spontaniczna i niezorganizowana ma swoje uroki, ale też wymaga trochę dodatkowego wysiłku i poświęcenia czasu na załatwienie transportu, noclegu itd. Niestety nie uda nam się opuścić tego kraju droga lądową. Musielibyśmy dostać pozwolenie na które czekać trzebaby było prawie 2 tygodnie. Zadecydowaliśmy więc, iż za pare dni polecimy do Bangkoku i stamtąd od razu do Chiang Mai. 
Yangon za dnia zrobił na nas bardzo fajne wrażenie. Przypomina trochę Havane- dużo starych, pięknych, kolonialnych budynków, które są niestety w opłakanym stanie. 

Zaliczylismy spacer po mieście i udalismy sie zwiedzać najstarsza świątynie buddyjska na świecie- Swan Dagan Pagoda. Oczywiście zgubilismy sie po drodze, a ponieważ w tym kraju nie działają komórki to komunikować sie możemy tylko przy pomocy gołębi pocztowych. Najbardziej ten fakt doskwieral Baronowi, który z powodu braku konfaktu z Polska nie mógł trząść parkietem na warszawskiej giełdzie. Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Odnalezlismy internet w świątyni/pagodzie (???) i Baron na połączenie z Polska zużył cały zapas internetu w tym kraju na następny tydzień.
Świątynia zrobiła na nas ogromne wrażenie, które spotegowala olbrzymia ulewa, która jest tu chyba norma, a do której musimy jeszcze przywyknac. 

Potem przyszedł czas na posiłek i... Zabrakło nam czasu. Wieczorem wyjezdzalismy autobusem do Mandalay. Spóźnilismy sie po bagaże i musieliśmy zmusić taksiarzy do nadludzkiego wysiłku i nerwów na drodze. Na ostatni moment dotarliśmy na dworzec autobusowy i złapaliśmy nasz transport. Takich luksusow nie znajdzie sie w polskim PKSie.  Po 9 godzinach poczulismy sie jak Kolumb kiedy odkrywał nowy świat...






Cytat dnia: 
Popek wchodzi do pokoju hotelowego, odgarnia karalucha i pyta: jest tu gdzieś sejf? A Wojtas: sprawdź za obrazem.
Po tym jak zobaczylismy fryzure Barona: Co Ty masz na głowie??? Zaraz temu czemuś urosna nogi i Ci spierdoli!!!


W imieniu Seby opublikowal Grzybek

No comments:

Post a Comment