...Za nami kolejna wyprawa pod marką Trzynastu. :) Wyprawa wyjątkowa pod wieloma względami. Oto co spowodowalo, że moim zdaniem była to najlepsza wyprawa, w jakiej miałem przyjemność brać udział:
Po pierwsze - oprócz nieprawdopodobnej grupy ludzi, która swoimi charakterami obrazowała to, co w matematyce nazywa się idealną entropią, to wielka samoorganizacja. Byliśmy tylko my i Azja. Wraz ze zmianą priorytetów i oczekiwań zmieniała się nasza marszruta, a piękne było to, że praktycznie każdy miał swój wkład w organizację... Ktoś ogarniał bilety lotnicze, kto inny badał alternatywne sposoby dotarcia w wybrane miejsce kto inny doradzał jakie atrakcje warto w danym miejscu zobaczyć, jeszcze ktoś tłumaczył Sebie związek pomiedzy tymi cyferkami na zegarze, a autobusem i ośmioma osobami stojącymi na przystanku i przebierającymi nogami. :))) Ktoś bookował hostele, a ktoś inny pisał bloga, czy robił dokumentację fotograficzną. :))) I role te zmieniały się dynamicznie, naturalnie dzieląc ciężar organizacji między uczestników. Spontanicznie, naturalnie... Cztery kraje: Tajlandia, Birma, Laos, Kambodża. Tylko plecaki i Lonely Planet - wyszło perfekcyjnie!!!
Po drugie - nie byłbym sobą gdybym nie zauważył jak od poprzedniej wyprawy do Peru i Boliwii zmienił się świat. Wtedy pisanie bloga zaczynaliśmy od znalezienia kawiarenki internetowej (!) z oprogramowaniem do edycji (pomniejszania) zdjęć z aparatów cyfrowych na potrzeby internetu.... Nie było iPadów, nikt nie miał urządzenia z GPSem, a Wykop był dużo większą stroną internetową niż Facebook. Niepodzielnie polskim internetem rządziła Nasza Klasa... Tymczasem nasz ostatni miesiąc w Azji to kolaboracja - współredagowanie bloga (Seba, Tabi - dziękuję!), publikacje prosto z dedykowanych appek na urządzeniach mobilnych, współdzielone prywatne strumienie zdjęć pomiędzy nami, powszechny dostęp do Wi-fi, rozmowy przez Vibera z bliskimi w Polsce... oraz... tendencja do odchodzenia od fejsbukowego ekshibicjonizmu. :)))
Po trzecie - najważniejsze - dojechaliśmy do swoich domów w jednym kawałku, co po opisanych na tym blogu przygodach jest sukcesem największym!!! Bardzo brakowało nam Munia, Gilberta, Pieca, Marcina i Andrzeja. No Gilbert ma jakieś tam wytłumaczenie, bo wczoraj urodziła Mu się śliczna Córeczka. :))), ale z resztą chłopaków trzeba przeprowadzić poważną rozmowę. :))) Wspaniale zaś w grupę wsiąknęli "nowi" wśród Trzynastu - Niko i Rafałek. "Welcome on board" Panowie. :)))
No cóż - największa pamiątka oprócz wspomnień to pogniecione po wyprawie przewodniki, które zaraz wylądują na półce, a my powoli wylądujemy na ziemi. :)))
Czytelnikom dziękujemy za miłe słowa :))) i zaglądanie do nas - zaskoczyło nas mile to, że podczas wyprawy
ten blog wyświetlono ponad 6 tysięcy razy !!!
Aha:
Piosenka wyjazdu to Gangnam Style!!!
Tekstem wyjazdu, dość hermetycznym, zostało stwierdzenie: "We Internecie żodzyn niy wiy, iże jeżech psym. ŻODYN! :)))"
:))))
Po pierwsze - oprócz nieprawdopodobnej grupy ludzi, która swoimi charakterami obrazowała to, co w matematyce nazywa się idealną entropią, to wielka samoorganizacja. Byliśmy tylko my i Azja. Wraz ze zmianą priorytetów i oczekiwań zmieniała się nasza marszruta, a piękne było to, że praktycznie każdy miał swój wkład w organizację... Ktoś ogarniał bilety lotnicze, kto inny badał alternatywne sposoby dotarcia w wybrane miejsce kto inny doradzał jakie atrakcje warto w danym miejscu zobaczyć, jeszcze ktoś tłumaczył Sebie związek pomiedzy tymi cyferkami na zegarze, a autobusem i ośmioma osobami stojącymi na przystanku i przebierającymi nogami. :))) Ktoś bookował hostele, a ktoś inny pisał bloga, czy robił dokumentację fotograficzną. :))) I role te zmieniały się dynamicznie, naturalnie dzieląc ciężar organizacji między uczestników. Spontanicznie, naturalnie... Cztery kraje: Tajlandia, Birma, Laos, Kambodża. Tylko plecaki i Lonely Planet - wyszło perfekcyjnie!!!
Po drugie - nie byłbym sobą gdybym nie zauważył jak od poprzedniej wyprawy do Peru i Boliwii zmienił się świat. Wtedy pisanie bloga zaczynaliśmy od znalezienia kawiarenki internetowej (!) z oprogramowaniem do edycji (pomniejszania) zdjęć z aparatów cyfrowych na potrzeby internetu.... Nie było iPadów, nikt nie miał urządzenia z GPSem, a Wykop był dużo większą stroną internetową niż Facebook. Niepodzielnie polskim internetem rządziła Nasza Klasa... Tymczasem nasz ostatni miesiąc w Azji to kolaboracja - współredagowanie bloga (Seba, Tabi - dziękuję!), publikacje prosto z dedykowanych appek na urządzeniach mobilnych, współdzielone prywatne strumienie zdjęć pomiędzy nami, powszechny dostęp do Wi-fi, rozmowy przez Vibera z bliskimi w Polsce... oraz... tendencja do odchodzenia od fejsbukowego ekshibicjonizmu. :)))
Po trzecie - najważniejsze - dojechaliśmy do swoich domów w jednym kawałku, co po opisanych na tym blogu przygodach jest sukcesem największym!!! Bardzo brakowało nam Munia, Gilberta, Pieca, Marcina i Andrzeja. No Gilbert ma jakieś tam wytłumaczenie, bo wczoraj urodziła Mu się śliczna Córeczka. :))), ale z resztą chłopaków trzeba przeprowadzić poważną rozmowę. :))) Wspaniale zaś w grupę wsiąknęli "nowi" wśród Trzynastu - Niko i Rafałek. "Welcome on board" Panowie. :)))
No cóż - największa pamiątka oprócz wspomnień to pogniecione po wyprawie przewodniki, które zaraz wylądują na półce, a my powoli wylądujemy na ziemi. :)))
Czytelnikom dziękujemy za miłe słowa :))) i zaglądanie do nas - zaskoczyło nas mile to, że podczas wyprawy
ten blog wyświetlono ponad 6 tysięcy razy !!!
Aha:
Piosenka wyjazdu to Gangnam Style!!!
Tekstem wyjazdu, dość hermetycznym, zostało stwierdzenie: "We Internecie żodzyn niy wiy, iże jeżech psym. ŻODYN! :)))"
:))))
Czas zaczac przygotowywac kolejna wyprawe!!!
ReplyDeleteWelcome back boys.
Cześć chłopcy!
ReplyDeleteNie wiem, jak się tu pisze do autora, mam nadzieję, że odczytacie.
Chciałam się podzielić wpisem do bloga, który zainspirowaliście i w którym występujecie, czytajcie, jak macie ochotę.
http://nieztejziemi.com/2012/11/26/10-przykazan/
My właśnie, po miesiącu spędzonym w Wietnamie, wjechaliśmy do Kambodży, także może jakieś cenne uwagi od was ściagniemy. Pozdrawiamy!
Anka i Marcin