Thursday, November 1, 2012

Dzień 2 Tajlandia - Bangkok

Przylecieliśmy w sobotę wieczorem. Po krótkich  negocjacjach z pierwszym napotkanym biurem podróży wynegocjowaliśmy cały pakiet: przelot do Birmy, hotel w centrum Bangkoku i gratis transport z lotniska oraz wycieczkę po mieście następnego dnia.
Pierwszym miłym doświadczeniem była taksówka wioząca nas z lotniska, która zaskoczyła nas pełną paletą barw i kolorów oświetlenia wewnętrznego, ekranem LCD większym od każdego jaki kiedykolwiek widzieliśmy oraz 27 glośnikami, które miały nam umilać czas.
Po zalogowaniu się w hotelu odkryliśmy, że jest płatny internet - bardzo nam się ten fakt nie spodobał, ale mając perspektywę ciekawego wieczoru w mieście wzięliśmy kąpiel i udaliśmy się do sławetnej dzielnicy rozpusty- na PatPong. Baron dość szybko skierował nas na uliczkę, która okazała się wesołym przybytkiem lady boyów oraz ich zachodnich towarzyszy, którzy przyjeżdżają do Tajlandii na różnego rodzaju uciechy seksualne. Szybko wycofalismy się i nie przekonani do zakupów różowych wibratorów oferowanych przez lokalnych sprzedawców poszliśmy zapoznać się z lokalną kuchnią tajską. (Szczególnie baliśmy się o Rafałka i Nikosia, ale okazało się, ze świetnie sobie poradzili, wręcz pokochali lokalną kuchnię). Jurasowi udało się nauczyć kelnerke staropolskiego okrzyku radości "bawmy się". Oczywiście nie obyło się bez pierwszego szoku kulturowego, a raczej kulinarno-gastrycznego, który dotknął Juliana i Jurasa. Na szczęście spali razem w pokoju, więc dalej już nie wnikam...
Noc w Bangkoku okazała sie bardzo interesująca i tylko taksówkarze bedą nas trochę mniej miło wspominać, a w szczególności Jurasa, który postanowił jednego z nich nauczyć jazdy samochodem...
Okazalo sie, ze łatwiej było wyrwać na syna Yves Saint Laurenta niż na fotografa z Paryża.


W imieniu Seby opublikowal Grzybek

No comments:

Post a Comment