Thursday, November 1, 2012

Dzień 6 Bagan



Dzień rozpoczął się późno... Dopiero koło 14 wyszliśmy z hotelu i udalismy sie na przejażdżke po okolicy rowerami. Cudowna okolica. To był dzień pełen relaksu i kolejnych wrażeń związanych z podziwianiem zachodu słońca, okolicznych pagód i poznawania lokalesow, którzy okazują sie niesamowicie przyjazdnymi istotami. 

Baron uparł się, ze woli pilnować rowerów niż oglądać zabytki, a ponieważ huragan  Sandy zamknął giełdę nowojorska my mieliśmy dzięki temu chwile oddechu ponieważ Filip odciął pępowinę od swojego maklera. Wykupilismy większość pocztówek od okolicznych dzieci, zaopatrzylismy sie w lokalną odzież i odnalezlismy kilka zagubionych przez Barona przedmiotów (dość dla niego kluczowych...)
Wieczór jak zawsze zakończył się długimi nocnymi rozmowami po których Julian (prawdopodobnie pod wpływem emocji) wparowal do pokoju jakiegoś starszego człowieka (przez okno) - oczywiście omyłkowo :))) Mielibyśmy prawdopodobnie 2 trupy - obydwa na zawał.







W imieniu Seby opublikowal Grzybek

No comments:

Post a Comment