O Vang Vieng można powiedzieć wiele, ale idąc za Lonely Planet warto zauważyć, że drugim paragrafem po historii tego miejsca jest przegląd używek dostępnych w lokalnych barach... "Ibiza Azji", nawet dyrektor finansowy pewnej bardzo rozwijającej się firmy z branży IT opowiadał mi przed wyjazdem, jak doskonale można się w Vang Vieng odpiąć i upalić. :))))
Dzień zaczęliśmy od śniadania nad rzeka i wypożyczeniu wielkich dętek od traktora, na których mieliśmy zamiar zrobić tzw. tubing, czyli nic innego jak spływ rzeką dla alkoholików, gdzie przy każdym zakręcie miał znajdować się wodopój z barem. :))) I znów okazało się, że czegoś nie ma przez Australijczyków, których podobno ponad dwudziestu przez te nabrzeżne bary (nadal nie widzę związku :))) utopiło się w tym roku. :))) Zamiast picia... były widoki...
A później...
(....) (....) (....) !!!!! Najlepiej!!!
Koniecznie obejrzyjcie ten link:
http://www.youtube.com/watch?v=bf242Oo5gvs&sns=em
(...) niedobitki z imprezy zostali zaproszeni do swoich domów przez tajną policję z Laosu nad ranem... Swoją drogą to bardzo dziwne, że nie można spać na moście.
Aha!!! Nigdy nie mieszajcie opium z sokiem z limonki! To mieszanka śmiertelna - jak twierdzi Lonely Planet. :)))
Teksty dnia:
Autor nieznany: "Doszły go słuchy, że ów kolega w wolnym czasie nadużywa jego dziewczyny"
Baron: "Nie słyszę w ogóle co mówię"
(...) nie komentuj tego (Juras) co mówie, bo na pewno nie trafisz
Wojtek: ...to taki servis randkowy bez możliwości wyboru :)))
No comments:
Post a Comment